Witam,
22 kwietnia 2012 wraz z trójką przyjaciół wyruszyliśmy w rejs Bursztynem. Chcieliśmy trochę oderwać się od codzienności dlatego wybraliśmy właśnie połów dorszy,ponieważ byłem tam nieraz i bardzo mi się spodobało. Od samego początku przywitał nas mechanik-sympatyczny Pan Zbyszek ,który przez cały czas służył pomocą i radami a także udzielił kilku porad kulinarnych jak przyrządzić dorsza. Także Bosman(niestety imienia nie pamiętam)-zapalony żeglarz kochający morze- był bardzo miły ,zaprosił Nas na herbatę i kawę. W mesie gdzie można było odpocząć po męczącej aczkolwiek wspaniałej podróży, leciały szanty,było tam oczywiście bardzo czysto i przyjemnie. Toaleta także była zadbana i pachnąca. Gdy zgłodnieliśmy zostaliśmy zaproszeni na pyszną,pikantną fasolkę ,której smaku nie zapomnimy przez długi,długi czas.
Co do samego połowu: tuż po wypłynięciu ,na pokład ,,wpadło" kilka sztuk ryb. Koledzy ,którzy byli pierwszy raz,nie mogli nadziwić się jaka to wspaniała rozrywka. Ryb oczywiście cały czas przybywało. Około godziny 12.00 Pan Heniek napłynął na sporą ławicę ,gdzie aż zabolały Nas ręce
. Było dużo dubletów,ale trafiały się i trójeczki. Wielkość ryb w 60% była ponad wymiar. Tak nam się spodobało,że za dopłatą przedłużyliśmy rejs o godzinę. Bursztyn był odnowiony co mogło zwiększyć komfort podróży. Załoga na bieżąco oczyszczała pokład. Atmosfera była naprawdę wspaniała.Humor dopisywał nam cały czas. Co do ryb ,według mnie najlepiej brały na tobiasza z niebieskim grzbietem i przywieszkę-czerwoną papryczkę. Po przypłynięciu do brzegu załoga sumiennie oczyściła kuter przed następnym rejsem. Bez zastanowienia powtórzylibyśmy to choćby 10 raz!
pozdrawiamy armatora oraz załogę Bursztyna,
wędkarze z Lubicza